Godz 6.30...tupot małych stóp....otwierają się drzwi....wbiegają....bez słowa wskakują pod kołdrę...przytulają się.....udają, że śpią...trwa to jakieś 5 min:P
Potem zaczynają gadać jedno przez drugie....mleeeeeko....
pićććć...mamusia poczytaj, włącz mi bajkę, gdzie są lody???? to mój samochód! to moje koniki!!
I się zaczynają kłótnie o byle co...o drobiazgi, które zazwyczaj leżą w kącie ale wystarczy, że jedno z nich postanawia się nimi zająć....wtedy z niechcianej zabawki urastają do miana skarbu....
Nie lubię ich wtedy! serio...bo tłumaczenia nic nie dają,...kłócą się dalej....jak zabiorę- źle...jak podzielę zabawki między nich, też źle....albo dogadają się sami albo nie....