Pewnie zaraz stwierdzicie, że jestem wyrodną matką ale nigdy nie ukrywałam tego, że zabieram swoje dzieci do McDonalda...właściwie to słowo "zabieram" jest nieco na wyrost....po prostu przy okazji bycia w mieście nie mogę sobie odmówić zjedzenia McWrapa (to ja, nie dzieci)...no nie przejdę obojętnie obok "Maka"...i zdaję sobie sprawę z tego, że mięso to tam raczej wartościowe nie jest...sama chemia, ulepszacze...to samo z frytkami...pomidory i sałata pewnie też z niewiadomego źródła...bądź co bądź bywam, zjadam i jakoś żyję....w sumie to raptem jest jedna wizyta w miesiącu....maksymalnie...
W sumie to tego postu miało tu nigdy nie być...ale będąc ostatnio na spotkaniu w przedszkolu, Pani Wychowawczyni zaproponowała McDonalda przy okazji wycieczki do parku zabaw....wiekszość rodziców była przeciwna bo nie, bo nie zdrowo, bo szkoda pieniędzy....i kilka innych argumentów przeciw...i zaczęłam się zastanawiać nad tym czy to faktycznie takie ZUO ???bo ja właśnie z tych wszystkich szkolnych wycieczek najbardziej pamiętam to jak wycieńczeni po całym dniu zwiedzania zajeżdżaliśmy do "Maka"...może to trochę smutne ale myślę, że nie tylko u nas tak było...poza tym to serio taka zbrodnia pójść raz na jakiś czas i zjeść coś niezdrowego???
Bądź co bądź będąc ostatnio trafiliśmy na jakąś promocję filmu "Angry Birds"...i tym samym fajne zabawki w zestawach...naprawdę fajne...i malowanie twarzy i baloniki....naprawdę w takich chwilach dziecko aż unosi się ze szczęścia....wtedy zapominam, że to nie zdrowe i ogólnie be!...i moje wyrzuty sumienia są jakby mniejsze...w sumie na co dzień jemy raczej zdrowo....nie typowo polskie dania (o tym też będzie)
Można złorzeczyć na "Maka" ale nie znam nikogo choćby tam raz nie zjadł....
i chwali im się to, że w zestawach dla dzieci do wyboru są 100% soki, woda mineralna i owoce :)
A Wy jakie macie podejście do McDonalda???
Zabieracie tam czasem swoje dzieci???
Ja akurat mówię o tym konkretnie miejscu ale można podciągnąć pod to inne tego typu ...Ja jestem zdania, że wszystko w granicach rozsądku i z umiarem:)
Pozdrawiam
Hally
Ps. Jutro na fb szybka wyprzedaż outletu.,..Głównie koszyki:)
Mi Mak wisi i powiewa szczerze mówiąc 😉 z Miśkiem byłam 2 razy, on wyjada frytki i mus a ja resztę 😉 największą frajdą jest balon i zabawka 😉 i co do wyjścia grupowego nie miałabym żadnego ale bo też to dobrze pamiętam z dzieciństamwa 😉
OdpowiedzUsuńBrawo,nie ma co histeryzować:)Ja jestem ekologiczna i po 50tce,ale też uważam że odrobina zła nie zaszkodzi.Zdrowsza radość i zabawa przy takim jedzeniu niż kasza jaglana zjedzona ze łzami przy kuchennym domowym stole:))Pozdrawiam i...cieszmy się życiem<:))
OdpowiedzUsuńMy czasem jak do Polski jedziemy to tam zagladamy po drodze :) I raz co prawda na kilka miesiecy ,jakos tak ,od tak wychodzi :) Jedzenie no tak ,ale raz to nie zawsze przezyjemy :)) Suuuuper sa te Twoje Maluszki :)))) Buuziaki :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie cierpię tamtego żarcia ale czasem wpadamy jak jesteśmy w podróży i przez następne 50km na bank nie znajdziemy nic do pokrzepienia. Zawsze wychodzę z ciężkim żołądkiem i jeszcze niestety nic mi nie smakowało tak by stwierdzić "ja chcę jeszcze raz". Ale dzieciaki zabawki przyjmą zawsze nawet za cenę zjedzenia burgera...
OdpowiedzUsuńJa znam dwie osoby, które nie były w Maku: moi rodzice. I chyba końmi bym ich tam nie zaciągnęła
Pozdrawiam
W tym wpisie są poruszone dwa aspekty osobisty i społeczny. Oczywiście nie tragedia zjeść od czasu do czasu coś niezdrowego. Ale również uważam, że na wycieczkach szkolnych nie powinno być jedzenie w Mc obowiązkowym punktem programu. Szkoła jednak powinna kształtować pewne wzorce i być wobec nich konsekwentna by była wiarygodna. Jaką moc ma pogadanka nauczyciela na temat jedzenia zdrowego drugiego śniadania podczas gdy w sklepiku szkolnym tylko batoniki? To samo dotyczy Maka. Jako rodzice również powinniśmy na to uważać. Mniejszym złem jest zatrzymanie się w czasie podróży na szybką przekąskę w Maku niż zapowiedziana wyprawa na rodzinny obiad w tymże. Dziecko nie może kojarzyć pozytywnej emocji ze śmieciowym jedzeniem a właśnie takiej manipulacji ulega gdy dostaje zabawkę gdy idzie tam po formę rozrywki. O ile kilkanaście lat temu trudno było się oprzeć nowości o tyle dziś to raczej żenująca praktyka. Szczególnie jeśli jest propagowana w szkołach. Myślę, że to trochę z lenistwa bo tak sztandarowa firma pewnie jest bezpieczniejsza i mniej ryzykowne jest zabranie dzieci do maka niż przypadkowego lokalu ale przy odrobinie chęci można znaleźć bezpieczne i polecane miejsce. Na szczęście ma się ku lepszemu. W szkole mojej córki nauczyciele zakończyli przystanki w maku z tego powodu, że część dzieci nie chciało tam jeść. Trudno to sobie wyobrazić ale tak jest.
OdpowiedzUsuńAlicja
My też chodzimy czasami...osobiście nie przepadam za makiem, jednak dzieci są innego zdania. Nie ma co przesadzać, bo wg mnie to przyniesie odwrotne skutki.....zresztą jak się je zdrowe posiłki na co dzień, to dużo w tym maku nie zjesz bo brzuch zaczyna boleć :]
OdpowiedzUsuńJa sama czasami mam wielką ochotę na kanapki z Maca, ale rzadko ulegam takim pokusom. głównie wtedy kiedy jesteśmy w podróży. Jak miałabym podsumować, to może 2-3 razy w roku tam jadam. Moje dziecko ma 4 lata i było w Macu raz - jak wracaliśmy z wakacji. Zjadł może 5 frytek i bardziej właśnie interesowała go zabawka:) Osobiście uważam, że trzeba takiego jedzenia unikać, ale nie oszukujmy się - od czasu do czasu nam nie zaszkodzi. W końcu żywność ze sklepowych półek to też nie najwyższa jakość... Dzieci też nie należałoby karmić śmieciowym jedzeniem, ale przecież śmieciowe jedzenie, to także słodycze, chipsy czy słodzone napoje, a o tym często zapominamy...i chwalimy się, że nasze dzieci w Macu nie jadają, ale zdrowy obiad w domu popijają np. colą i o tym już nie wspominamy...Wszystko jest dla ludzi, ale w granicach rozsądku.
OdpowiedzUsuńI ja pamiętam wycieczki gdzie się do Maka zajeżdżało ;-) Moje dzieciaki w Maku były hmmm 2 lub 3 razy ;-) i to właśnie za sprawą wycieczek. Ciężko na wycieczce znaleźć coś co zjedzą wszystkie dzieci. A frytki lubi większość ;-)
OdpowiedzUsuńraz za czas to nie grzech. nie można popadać w przesadę.
OdpowiedzUsuńsama bardzo lubię ich lody!!
Halinko, my też lubimy czasem zajechać do McDonalda. Zazwyczaj, kiedy jesteśmy z dziećmi w Opolu u jakiegoś lekarza. Mam w tej sprawie podobne podejście ;)
OdpowiedzUsuńJa powiem tak: gdy jedziemy gdzieś w Polskę, to jadamy po drodze i w drodze tylko w MacDonalds. Dlaczego? Bo nigdy się nie strułam i mam pewność, że mi się to nie zdarzy. Mam znajomych, którzy tam pracują i wiem, jaki mają tam procedury dotyczące przygotowywania żywności. Ostatnio zaroiło się od lokali franczyzowych, i tam z jakością może być gorzej. Poza tym - nie chcę, żeby moje dzieci nie znały tego lokalu, żeby tęskniły, bo nie były i każde kieszonkowe wydawały na "Maka", bo to taka zabroniona atrakcja (jak np. mój mąż jako dziecko i nastolatek). Dodam, że chodzimy nie częściej niż 5-8 razy do roku.
OdpowiedzUsuńW szkolnej kronice siostry był taki wpis ,, wycieczka do opery i MacD.,, ;)))
OdpowiedzUsuńSieciówka jest zbawienna na trasie, kiedy potrzebna kofeina i czyste WC. Osobiście jestem zadowolona że przestano organizować tak kinder urodziny. Do historii przeszła scenka z moją Olą, która poprosiła Panią animatorkę o rumianek do picia ;)
Ten wpis jest bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten wpis
OdpowiedzUsuń