Stali czytelnicy wiedzą, że nie pochodzę z miejscowości w której mieszkam...do tej rodzinnej mam 100km i staram się zaglądać tam przynajmniej raz w miesiącu a dwa razy do roku pojechać z dziećmi na kilka dni...
W tym roku wyjazd był wyjątkowy bo zamiast auta wybraliśmy pociąg i autobus...pech chciał, że w ten dzień temperatura sięgała 35 stopni i żar lał się nieba....jednak skoro obiecałam to słowa musiałam dotrzymać....wycieczka udana....wyjazd też:)
O samym podróżowaniu z dwójką dzieci napisze coś więcej tymczasem zostawiam Was z sielskimi kadrami uchwyconymi na podwórku dziadków.
Z racji tego, że synek siostry jest niemal stałym bywalcem w tym domu, a na co dzień mieszka w bloku, swój prywatny plac zabaw ma właśnie tutaj....Huśtawka, zjeżdżalnia, trochę miejsca do biegania i dzieci mają zajęcie przez cały dzień.
Po prostu pełen chill :)
Teraz zauważyłam, że Wiki na powyższym zdjęciu ma odwrotnie założone buty :P
Pozdrawiam
Hally
Widać radość dzieci i to jest piękne 😆
OdpowiedzUsuńPiękny czas, a Wiki w tej białej bluzce prześliczna :)))
OdpowiedzUsuńBezcenne chwile :-)
OdpowiedzUsuńKto by się butami przejmował jak wokół tyle się dzieje. Czas u dziadków to zawsze cudowne wspomnienia - moje dziewczynki zawsze ciężko wyciągnąć.
OdpowiedzUsuńRewelacyjny jest ten wpis
OdpowiedzUsuńto prawda
UsuńBardzo lubię odwiedzać ten blog
OdpowiedzUsuńRewelacyjny jest ten wpis
OdpowiedzUsuńSuper wpis
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się ta relacja
OdpowiedzUsuńsuper!
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuńsuper
OdpowiedzUsuń